czwartek, 13 września 2012

Niemieckie mistrzostwa w innym ujęciu...

Prezentuję serię rysunków satyrycznych ukazujących głównie kibiców podczas Mundialu w Niemczech w 2006r. Może choć część z Państwa się przy nich uśmiechnie. Zapraszam do oglądania i komentowania.










MARCIN SZYMAŃSKI

piątek, 7 września 2012

Wybieramy najładniejsza bramkę turnieju!


Zanim opublikuję raport sporządzony przez Pawła Janasa i Macieja Skorżę, wraz z komentarzem i analizą, zapraszam do zabawy - obejrzenia wszystkich bramek z Mistrzostw Świata w Niemczech i wyboru tej najładniejszej. Mój typ to uderzenie Lahma, na 1:0 z Kostaryką. Kwintesencja piękna w futbolu niemieckim, cechującego się nowoczesnością, siłą, dynamiką, doskonałym przygotowaniem fizycznym.Robi wrażenie!




MARCIN SZYMAŃSKI

poniedziałek, 3 września 2012

Pomeczowe wypowiedzi. "Mistrzostwa świata pokazały mi inny, nieznany wcześniej wymiar futbolu."

Kibice zaprezentowali się wspaniale.
Na zdjęciu flaga z godłem.

Prezentuję  wypowiedzi Selekcjonera Reprezentacji Polski i piłkarzy po meczu z Kostaryką.

Paweł Janas: Jakbyśmy wracali bez punktów i bramek byłoby to bardziej przykre. Warto było spróbować tego systemu w poprzednich spotkaniach, ale przeciwnicy byli trudniejsi. Kostaryka jako najsłabszy zespół naszej grupy pozwoliła na więcej. Decyzji o swojej przyszłości nie będę podejmował zaraz po meczu.

Michał Żewłakow: Cieszyć się jednak nie ma z czego, bo na mundialu najważniejszy jest wynik, a my wracamy do domu. Udział w Mistrzostwach Świata rozliczany jest tylko na podstawie osiągniętego wyniku. My już wracamy do domu, celu, jakim był co najmniej awans do drugiej rundy nie zrealizowaliśmy, wiec cieszyć się nie ma z czego. Jednak wygrywając z Kostaryką nieco poprawiliśmy humory sobie, a przede wszystkim kibicom. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, w tym naszą słabszą dyspozycję, remis w tym spotkaniu byłby dla nas dobrym wynikiem. Później spokojniej zagralibyśmy z Niemcami i gdyby też udało się zremisować, dziś walczylibyśmy o awans. Z jednej strony zabrakło niewiele do takich rozstrzygnięć, a z drugiej - nie ma to teraz żadnego znaczenia. Jak już wcześniej wspomniałem, liczy się tylko wynik. Już cztery lata temu przerabialiśmy zmianę trenera na wariackich papierach, tuż po mundialu, w pośpiechu. I nic z tego dobrego nie wyszło, drużyna kompletnie się rozsypała. Teraz na pewno szkielet zespołu zostanie bez zmian, bo pokazaliśmy w eliminacjach, że potrafimy grać i wygrywać. Dlatego podejdźmy do sprawy spokojnie, bez nerwowych ruchów i po raz pierwszy w historii zakwalifikujmy się do Mistrzostw Europy. Moim zdaniem z trenerem Janasem jest to możliwe, dlatego powinien pozostać na stanowisku. Nikt z nas się chyba nie spodziewał, że to będzie nasze pożegnanie z mistrzostwami. Myślę, że trzeba sobie powiedzieć otwarcie: na pierwszy mecz z Ekwadorem nie wyszliśmy tak, jak się powinno wychodzić na mecz mundialu. To już nie było jakieś tam spotkanie towarzyskie czy eliminacyjne. Tego nie zrozumieliśmy. Dopiero w meczu z Niemcami widziałem drużynę walczącą. Na tym musimy budować, do tego poświęcenia dokładać taktykę, lepsze umiejętności. Ale wszystko musi się zaczynać od mentalności zwycięzców, inaczej nie ma co wychodzić na boisko. Siły może zabraknąć, ambicji nigdy. Tym, którzy wzywają do zmiany trenera, mogę powiedzieć tyle: ja już cztery lata temu przeżyłem pospieszną zmianę trenera po mundialu, przed eliminacjami Mistrzostw Europy. Niczego dobrego to nie przyniosło.

Paweł Brożek: Mistrzostwa Świata pokazały mi inny, nieznany wcześniej wymiar futbolu. To dla mnie wielka lekcja. Presja jest olbrzymia, wielkie oczekiwania kibiców, wspaniałe stadiony wypełnione po brzegi i wszyscy najlepsi piłkarze świata. Atmosfera i otoczka wprost niesamowita. Teraz na pewno będzie mi łatwiej i w klubie, i w kadrze. Zagrałem w sumie 60 minut i mam nadzieję, że przekonałem do siebie trenera. Chcieliśmy się dziś zrehabilitować przed polskimi kibicami za dwie wcześniejsze porażki i wygrać. To się udało, szkoda tylko, że nie dane mi było zdobyć gola. Ale może za cztery lata... 

Euzebiusz Smolarek: Jeszcze nigdy nie grałem przy takiej pogodzie, przy takim upale. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. Cieszę się, że po straconej bramce nie załamaliśmy się jak w meczu z Ekwadorem i konsekwentnie graliśmy 'swoje'. Kilka niezłych akcji udało się przeprowadzić, trochę pograliśmy piłką, choć tempo nie było za duże, ale upał był potworny. Był gwizdek? Nie było, więc nie było faulu. Taka jest piłka. Do mnie pretensji mieć nie mogą, bo ja tylko stałem. To bramkarz mnie zaatakował, a nie ja jego. Dzisiaj strasznie dużo się cofałem, wspomagałem Marcina Baszczyńskiego, więc z przodu nie bardzo mogłem się wykazać. Ale taka była potrzeba, więc nie marudzę. Cieszę się, że ostatni mecz wygraliśmy dla kibiców. Im się to bardziej należało niż nam. Zasłużyli na wielkie pochwały za to, jak nas wspierali we wszystkich meczach.

Maciej Żurawski: Nie powiem, że wygraliśmy po wspaniałym meczu i świetnej grze, ale zagraliśmy chyba nieźle. Cieszy szczególnie, że dwa gole padły po stałych fragmentach gry, które wcześniej kulały. Zwycięstwo chyba wszystkim trochę poprawiło humory. Nikt nie ma monopolu na grę, a trener ma prawo zawsze i wszędzie ściągnąć z boiska każdego z nas. Miał na mistrzostwach do dyspozycji 23 piłkarzy i wybierał najlepszych w danym momencie. Dziś też tak postąpił. Nie będę ukrywał, że jestem rozczarowany. Spodziewałem się więcej i po sobie, i po całym zespole. Nie będę nikomu wmawiał, że jestem w wybornej formie, bo wiadomo, że tak nie jest. Staram się sobie tłumaczyć, że taki jest sport, taka piłka, że nie zawsze wszystko się udaje. Po lepszych okresach przychodzą gorsze i tak pewnie było ze mną w Niemczech. Presja oczekiwań na pewno mnie nie paraliżowała. Żyję z nią od dawna - w Krakowie, w Glasgow czy przy okazji meczów w reprezentacji. Zdążyłem się przyzwyczaić. Po prostu byłem w słabszej dyspozycji i tyle. 

Arkadiusz Radomski: Ebi przyznał się w szatni, że przy pierwszym golu faulował bramkarza.

Bartosz Bosacki: Na bramki zapracował cały zespół. Moim zadaniem było wchodzenie przy stałych fragmentach gry i je wykonywałem. Te rzuty wolne ćwiczyliśmy przez całe zgrupowanie, szkoda, że zaczęły wychodzić tak późno. Oczywiście cieszę się tym bardziej, że ja byłem strzelcem bramek dla Polski. Dała nam się we znaki dzisiejsza pogoda. Osobiście cieszę się, że udało mi się tu przyjechać i rozegrać dwa mecze. Chciałem podziękować kibicom za wspaniały doping. Byli oni naszym 12. Zawodnikiem. Cieszę się, że miałem okazję występu na najważniejszej imprezie dla piłkarza. Zagrałem w dwóch spotkaniach. Myślę, że nikogo nie zawiodłem.

Wkrótce obszerna analiza raportu sporządzonego przez Pawła Janasa i Macieja Skorżę...

MARCIN SZYMAŃSKI

sobota, 1 września 2012

Dwie bramki stopera. Kostaryka-Polska 1:2!

Bartosz Bosacki cieszy się z bramki
strzelonej Kostaryce.
Ostatnie spotkanie „Biało-Czerwonych” na Mundialu w Niemczech miało charakter wyłącznie honorowy. Po dwóch wcześniejszych porażkach: z Niemcami i Ekwadorem, zarówno Polska, jak i Kostaryka nie miały już szans na awans do 1/8 finału. Przed meczem spekulowano, czy rezultat będzie miał wpływ na posadę trenera Pawła Janasa. Polska przystąpiła do meczu bez większych zmian w składzie, w dobrze znanym z eliminacji ustawieniu 4-4-2. Oba zespoły pozornie zapowiadały ostrą walkę o zwycięstwo, głównie dla swoich kibiców i sympatyków futbolu.
Początek meczu nie należy jednak do najciekawszych. Eufemistycznie rzecz ujmując. Dopiero w 24. minucie rzut wolny z około 18 metrów wykonuje Gomez. Piłka znajduje lukę w murze i między nogami Artura Boruca wpada do siatki. Kostaryka obejmuje prowadzenie! Polacy odpowiadają dopiero w 30. minucie, kiedy z piłką, w pole karne rywali wpada Mirosław Szymkowiak. Nie daje jednak rady oddać strzału, zablokowany przez dwóch obrońców. Potem inicjatywę znów przejmują nasi rywale. Dwie akcje w odstępie 2 minut, po których mogą paść bramki. W 31. minucie, Wanchope dośrodkowuje do Gomeza. Ten nieczysto trafia w piłkę i Polacy opanowują sytuację. Minutę później, przed szansą staje sam Wanchope, który także oddaje nieudany strzał i tylko to ratuje podopiecznych Pawła Janasa.
Sytuację na boisku uspokaja dopiero gol dla Polaków. W 33. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Żurawskiego, piłki nie sięga bramkarz rywali, a ta trafia do Bartosza Bosackiego, który strzela bardzo mocno. Piłka odbija się jeszcze od poprzeczki i wpada do bramki. Wszyscy poza sędzią tego spotkania widzieli jednak ewidentny faul Smolarka. Sam Ebi przyznał się w szatni, że gol padł po jego przewinieniu. Od tego momentu inicjatywa należy już jednak tylko do Polaków. Nasi piłkarze niemal cały czas atakują, ale rywale nie pozwalają na stworzenie zbyt wielu groźnych sytuacji. W 43. minucie Ireneusz Jeleń podaje do Macieja Żurawskiego, który ogrywa jednego obrońcę i gdy ma już strzelać, piłkę odbiera mu drugi. Futbolówka trafia jeszcze do Krzynówka, ale jego strzał zostaje zablokowany. Przed przerwą „Krzyniu” ponownie próbuje z rzutu wolnego, ale bramkarz rywali nie daje się pokonać po raz drugi.Pierwsza połowa kończy się wynikiem 1:1.
Na drugą cześć spotkania podopieczni Pawła Janasa wychodzą z jedną zmianą w składzie. Macieja Żurawskiego zastępuje piłkarz krakowskiej Wisły, Paweł Brożek. Poziom meczu, podobnie jak na początku, nie zachwyca. Dopiero w 50. minucie Senterio prostopadle zagrywa do Bolanosa, który znajduje się w sytuacji „sam na sam” z Arturem Borucem. Lobuje, ale na szczęście prosto w ręce w golkipera Reprezentacji Polski. W 66. minucie Jacek Krzynówek ładnie uderza zza pola karnego, ale Porras wybija piłkę na rzut rożny. "Krzyniu" z rogu boiska doogrywa do Bartosza Bosackiego, a ten głową po raz drugi pokonuje bramkarza rywali. 2:1! Wielki mecz piłkarza, który do składu na Mistrzostwa Świata załapał się tylko dzięki nagłej niedyspozycji Damiana Gorawskiego. 
Po drugiej bramce tempo meczu wyraźnie spada. Kolejna ciekawa sytuacja ma miejsce dopiero w 74. minucie. Prostopadłe podanie otrzymuje Solis i gdy wydaje się, że znajdzie się sam przed Arturem Borucem, zostaje w ostatniej chwili powstrzymany. W 82. minucie, po rzucie wolnym piłkę w naszej siatce umieszcza głową Wanchope, ale sędzia słusznie odgwizduje pozycję spaloną. Pięć minut później ma miejsce akcja dwóch wprowadzonych wcześniej na murawę zawodników. Lewą stroną pędzi Grzegorz Pasiak, centruje piłkę do Pawła Brożka, ale młody napastnik nie sięga jej głową i nie jest w stanie oddać celnego strzału. Staje jeszcze przed szansą w 89. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Marcina Baszczyńskiego piłkę przedłuża Grzegorz Rasiak. „Broziu” strzela jednak za lekko.
Polska pokonała w pożegnalnym spotkaniu Kostarykę 2-1, głownie dla kibiców, którzy tak wspaniale ich na tym turnieju dopingowali."Gramy u siebie" niosło się tutaj cały czas. Był to  jednak mecz jednych najsłabszych drużyn na tym turnieju. Awans Niemiec i Ekwadoru jest w pełni zasłużony. Pojawia się jednak pytanie, dlaczego, po niezwykle udanych eliminacjach, zaprezentowaliśmy się tak słabo? Co było główną przyczyną klęski piłkarzy Janasa na turnieju? O tym już wkrótce...




Mistrzostwa Świata Niemcy 2006
Hannover, 20.06.2006r.
Kostaryka- Polska 1:2
Bramki: Gomez (24’), Bosaki (33’, 66’).

Polska: Artur Boruc - Marcin Baszczyński, Jacek Bąk, Bartosz Bosacki, Michał Żewłakow - Jacek Krzyżówek, Arkadiusz Radomski (64' Mariusz Lewandowski), Mirosław Szymkowiakm, Ireneusz Jeleń - Euzebiusz Smolarek (85' Grzegorz Rasiak), Maciej Żurawski (46' Paweł Brożek).
Kostaryka: Jose Francisco Porras - Jervis Drummond (70' Harold Wallace), Luis Marin, Michael Umana, Leonardo Gonzalez - Mauricio Solis, Walter Centeno, Christian Bolanos (78' Saborio), Gabriel Badilla - Ronald Gomez (81' Hernandez), Paulo Wanchope.
Żółte kartki: Radomski (18'), Bąk (23'), Żewłakow (29'), Baszczyński (59'), Boruc. - Umana (17'), Badilla (56'), Gonzalez (76'), Marin (45'), Gomez (45').
Czerwone kartki: -
Widzów: 42 000

MARCIN SZYMAŃSKI

czwartek, 30 sierpnia 2012

"Ja nas nie chcę usprawiedliwiać", czyli Jerzy Kryszak podsumowuje występ Polski w Niemczech!

"Najlepsi byli Polacy: Klose i Podolski"

Dziś prezentuję skecz kabaretowy w wykonaniu nieocenionego polskiego satyryka, Jerzego Kryszaka. Zaprezentowany w 2006r. podczas Sobotniej Nocy Kabaretowej, żartobliwie podsumowuje udział Reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata w Niemczech. Po latach pewnie śmieje się z tego i sam Paweł Janas, bo to naprawdę niezwykle serdeczny, sympatyczny człowiek, który nieco się na tym turnieju pogubił...




Analiza personalno-taktyczna meczu o "honor" z Kostaryką wkrótce...

MARCIN SZYMAŃSKI

środa, 29 sierpnia 2012

"Co zrobił Janas?"



Porażka z Niemcami praktycznie przekreśliła szanse Polaków na awans z grupy A piłkarskich Mistrzostw Świata, Niemcy 2006. Został jeszcze mecz z Kostaryką. Jak wykazała dogłębna analiza raportu opracowanego po turnieju przez Macieja Skorżę, problemem okazało się przygotowanie motoryczne piłkarzy. Selekcjoner postawił na zawodników, którzy nie grali regularnie w swoich klubach.Wraz ze Skorżą i Jastrzębskim postanowili podczas obozu przygotowawczego "dać piłkarzom w kość". Oczywiście to spore uproszczenie. Przyczyn było znacznie więcej. Ale o tym może następnym razem. Dziś nieco humorystycznie i przekornie prezentuję piosenkę, która podsumowuje decyzje Pawła Janasa i ich skutki, które mogliśmy oglądać w Niemczech. "Superpuder-Co zrobił Janas?"


"Czy jakies uczucia ma Janas 
Czy nie wie jak gorzka jest łza 
Wykiwał i Kłosa i Franka 
Na dudka wystrychnął Dudka 
Do dziś Rząsa głową potrząsa 
I jedno nie daje mu spać 

Co zrobił Janas 
Co zrobił Janas 
Co Janas nam zrobił, co Janas 
Czy nie jest mu wstyd 

Rzecznikiem prasowym był kucharz 
W tym czasie na rybach był skład 
Dlatego juz Zuraw nie latał 
I przez to Jeleń nie hasał 
A przecież mógł wpuścić Rasiaka 
A ze strachu puścił Bąka 

Co zrobił Janas 
Co zrobił Janas 
Co Janas nam zrobił, co Janas 
Czy nie jest mu wstyd 

I po co dziennikarz się pytał 
I po co na trening się pchał 
Nie dla nas jak zwykle ćwierćfinał 
Od świata nas dzieli Mila 
I chociaż Gmoch pięknie rysował 
Jednego nie wiedział i tak 

Co zrobił Janas 
Co zrobił Janas 
Co Janas nam zrobił, co Janas 
Czy nie jest mu wstyd"



MARCIN SZYMAŃSKI

wtorek, 28 sierpnia 2012

Przeklęty los polskiego bramkarza. Niemcy-Polska 1:0


Mecz w Dortmundzie z Niemcami był dla Polaków spotkaniem o wszystko. Tylko pokonanie naszych zachodnich sąsiadów przedłużało realne szanse na awans. Niemcy w pierwszym spotkaniu dość łatwo ograli Kostarykę 4-2 i byli murowanym faworytem spotkania. Kibice i sympatycy futbolu w Polsce zadawali sobie pytanie, czy nasi zawodnicy pozbierają się psychicznie po "laniu" sprawionym przez Ekwador. Przedmeczowe zapowiedzi były optymistyczne. Piłkarze po pierwszym spotkaniu dostali czas wolny, mieli możliwość regeneracji i odpoczynku psychicznego. Trener Paweł Janas zadeklarował także powrót do bardziej defensywnej gry. W meczu z Ekwadorem Polacy zagrali ustawieniem 4-4-2, które sprawdzało się w eliminacjach. Teraz miało je zastąpić defensywne 5-4-1. Dortmund, 14. Czerwca 2006r, godz. 9.00. Sędzia gwiżdże w tym spotkaniu po raz pierwszy… 
Od początku na murawie rozgorzała prawdziwa walka. „Biało-Czerwoni” „gryzą” trawę, walczą o każdy centymetr boiska. Mimo widocznych różnic w wyszkoleniu technicznym, Polacy nie pozwalają Niemcom rozwinąć skrzydeł, a gdy nadarza się okazja, próbują zagrozić bramce rywala. Wreszcie  widać waleczną polską husarię. 
Pierwszy w tym spotkaniu strzał oddaje  Maciej Żurawski. Napastnik Celticu Glasgow uderza zza pola karnego. Jednak niegroźnie. Niemcy odpowiadają bardzo szybką kontrą i strzałem z ostrego kąta Mirosława Klose. Świetnie jednak broni Artur Boruc. W 14. minucie faulowany z prawej strony pola karnego jest Ebi Smolarek. Piłkarz miejscowej Borussii jest najaktywniejszy w polskim zespole w pierwszej połowie. Niestety wrzutka Jacka Krzynówka mało udana i Niemcy wybijają piłkę. 4 minuty później bliźniacza sytuacja z przeciwnej strony. W 20. minucie przed polem karnym walczy Ireneusz Jeleń, ale w ostatniej chwili powstrzymują go obrońcy. Niemcy znów bardzo groźną sytuację stwarzają w 21. minucie, kiedy to, po dośrodkowaniu Lahma, Klose znajduje się już sam przed Arturem Borucem, ale na nasze szczęście niecelnie główkuje. Potem przez chwilę inicjatywę przejmują Polacy, ale zdołali wywalczyć tylko dwa rzuty rożne. W 28. minucie akcja za akcję. Michał Żewłakow powstrzymuje szybki atak Niemców i rozpoczyna kontrę Polaków, po której Jeleń dosyć pochopnie oddaje strzał zza pola karnego. W końcówce bliscy zdobycia gola są Niemcy. Najpierw po akcji lewą stroną Boruc broni strzał Podolskiego. Następnie Lukas źle przyjmuje prostopadłe podanie i tylko temu zawdzięczamy fakt, że nie znalazł się „sam na sam” z polskim bramkarzem. Niemcy napierają. Wreszcie przed samą przerwą Lahm dośrodkowuje do Podolskiego, który blokowany przez Boruca strzela niecelnie z najbliższej odległości. W pierwszej połowie przeważają gospodarze, ale Polacy grają bardzo ambitnie i imponują walką. Wspierani są przez kilka tysięcy kibiców, którzy próbują przebić się przez doping znacznie liczniejszych Niemców. Po pierwszych 45 minutach „Biało-Czerwoni” nadal są w grze. 
Początek drugiej połowy - niepewny w wykonaniu Polaków. Jednak Niemcy tego nie wykorzystują. W 51. minucie do groźnej wrzutki w pole karne nie dochodzi Mirosław Klose. Polacy odpowiadają strzałem Jelenia zza pola karnego. W miarę upływu czasu Polacy wracają do dobrej gry z pierwszej połowy, ale widać ubytek sił. Niemcy jednak też włożyli ich sporo. W 65 minucie rzut wolny. Frings trafia w mur, a bardzo groźną dobitkę Klosa broni polski bramkarz. W 66 minucie po rzucie rożnym dla Niemców, strzał głową nad bramką. Później dwie żółte kartki zarobili Niemcy, którzy nie mogąc nadążyć za Polakami, faulują. 
W 74. minucie w pole karne wpada Euzebiusz Smolarek, ale w ostatniej chwili piłkę wybija mu obrońca. W 75. minucie szybka kontra Niemców, którą faulem powstrzymuje Radosław Sobolewski. Dostaje drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną. Niestety musi opuścić boisko. Zmęczeni Polacy muszą grać od tej pory w 10, ale pokazują jeszcze większą ambicję niż do tej pory. Cuda wyczynia polski bramkarz, Artur Boruc. W 81. minucie dwukrotnie, w niemal 100% sytuacjach znajdują się Niemcy. Niezwykle groźne strzały Philippa Lahma i Miroslava Klose w pięknym stylu obronił „Holy Goalie”, który stał się bohaterem polskiego zespołu. Im bliżej było końca spotkania tym bardziej zmęczeni byli Polacy. Po rywalach też było widać ubytek sił, ale mieli jednego piłkarza więcej, a na dodatek Jurgen Klinsmann szybciej decyduje się na wpuszczenie świeżych sił, niż Paweł Janas. W 90. minucie Polacy mieli wiele szczęścia. Po dośrodkowaniu w pole karne Polaków, najpierw w poprzeczkę główkuje Mirosław Klose, po kilku sekundach znów w poprzeczkę dobija Michael Ballack. Wydaje się, że przy wielkim szczęściu Polacy dowiozą remis do końca. Niestety już po regulaminowym czasie gry akcję lewą stroną przeprowadza niezwykle szybki Odonkor. Podaje w pole karne do Neuville’a, który umieszcza piłkę w siatce. Po pięknej walce przez 90 minut Polacy schodzą z boiska pokonani po raz drugi. Ciśnie się pytanie, dlaczego nasi piłkarze nie zagrali z taką ambicją i walecznością z Ekwadorem. Na Amerykanów na pewno by to starczyło, na silnych Niemców okazało się niestety za mało. 
Polacy zagrali niezwykle ambitnie. Widać było krew, pot i łzy.  Fenomenalną formę zaprezentował Artur Boruc. Jednak po raz kolejny w historii polskiego futbolu przegraliśmy z naszymi zachodnimi sąsiadami. Przeklęty los polskiego bramkarza...




Mistrzostwa Świata Niemcy 2006
Dortmund, 14.06.2006r.
Niemcy-Polska 1:0
Bramki: Oliver Neuville (90+)

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich (64’ David Odonkor), Christoph Metzelder, Per Mertesacker, Philipp Lahm - Bernd Schneider, Torsten Frings, Michael Ballack, Bastian Schweinsteiger (77' Tim Borowski) - Miroslav Klose, Lukas Podolski (70’ Oliver Neville).

Polska: Artur Boruc - Marcin Baszczyński, Bartosz Bosacki, Jacek Bąk, Michał Żewłakow (83’ Dariusz Dudka) - Ireneusz Jeleń (91’ Paweł Brożek), Arkadiusz Radomski, Radosław Sobolewski, Jacek Krzynówek (77' Mariusz Lewandowski) - Euzebiusz Smolarek, Maciej Żurawski.

Żółte kartki: Odonkor (68'), Metzelder (70') - Krzynówek (3'), Boruc (89'), Sobolewski (29', 75')
Czerwone kartki: - Sobolewski (75')
14.06.2006 g. 19:00


Ciąg dalszy niebawem...

MARCIN SZYMAŃSKI